Jak się bawić, to najlepiej w karnawale, jak to czynili nasi przodkowie. Oni wprawdzie przy blasku świec i pochodni, a w urazkiej szkole wieczorne ciemności rozpraszały migocące lampki choinkowe, ale były również lampiony, więc zapach palonego wosku ubogacał dyskotekową atmosferę. Niebawem całą salę zdominował aromat ciepłego popcornu, zatem świeczusie mogły jedynie niemrawo spalać się w słoikach, zasmucone nikłym zainteresowaniem tańczących. I tu można na chwilę poddać się refleksji, bowiem
na dawnych balach tańczono. I była oplatająca pary lub grupy pląsających
MUUUZYYYKAAA.
Były nawet układy, nóżka tu, rączka tam. Tu ukłonik, a tam powiew wirującej spódniczki.
A dziś….
Hm…. Co ma Pazdan do tańca? A raczej wokalista tęsknie do niego stadionowo skandujący? I to dobre pół tonu pod linią melodyczną? Jeśli oczywiście uchwyci się wspomnianą melodię. Rzadko się zdarza, żeby ktoś podjął się opisywania muzyki. W tym wypadku raczej nie powinno być problemu:
YCYCYCYCYCYCYCYC.
Nasuwa się myśl, że współcześnie dorastająca młodzież za bardzo wzięła do serca sięganie do tradycji balowania przodków i przeskoczyła aż do jej zarania, czyli plemiennych tam - tamów. Cóż, każdy się bawi, jak lubi. Szkoda tylko, że biedni opiekunowie do późnej nocy nie mogli wyzbyć się ze swoich głów koszmarnego fałszu:
„ Bumtarara -… - bójcie się Pazdana”
A zdrajczyni – nóżka radośnie wystukiwała rytm, nie bacząc na oburzenie i gusta muzyczne znacznie wyżej położonego mózgu. Dopiero ranek przyniósł zapomnienie i ukojenie. A dla relaksu słodkie dźwięki AC/DC.
Agata Niewierska