Listopad to czas kurtek, czapek, opadających liści i melancholijnej tęsknoty za przemijającym ciepłem. Może właśnie dlatego, ten miesiąc, w którym przyroda pakuje swoją zieloność do brunatnej szafy, ludzie wybrali sobie na czas wspominania tych, co już bezpowrotnie odeszli.
Nasze wiekowe tradycje skłaniają do zadumy, wyciszenia i palenia ogników na grobach zmarłych. Dalekie są od irlandzkich przebieranek dzieci, które w ten sposób chciały oswoić się z myślą o śmierci. „Śmiechem na strach” – „Cukierek lub psikus”. Jednak, co tolerowane jest w zabawie maluchów, nie przystoi wyrośniętym nastolatkom, obrzucającym jajkami spokojne, polskie domy. Spuśćmy na takie zachowania zasłonę milczenia. Oby w przyszłym roku się nie powtórzyły.
Uczniowie klasy II, z szacunku dla POLSKICH tradycji, udali się na pobliski cmentarz, by zapalić lampkę na grobach bliskich, albo tylko o podobnie brzmiących nazwiskach. Wcześniej z niepokojem spoglądali w zachmurzone i dżdżyste niebo. Każdy ściskał ogromny znicz i nie bardzo chciał z nim wracać do domu. Tajemnicza siła rozwiała jednak kłębowisko zwisające nad szkołą, a po chwili nawet wyjrzało nieśmiało słońce. Radosnym truchtem gromadka przebiegała bocznymi ścieżkami, zatrzymując się przy ciekawym przyrodniczym obiekcie, a Pani Ewa cierpliwie wskazywała na zaorane pole, zasiane zboże, bezlistne drzewo i wierzyła, że wiedza zakiełkuje kiedyś, niczym ziarno rzucone na żyzną glebę.
Szybko dotarli do celu, wszak w miłym towarzystwie czas migiem leci, może hałaśliwie, ale przyjemnie. Na cmentarzu, z zapalonymi przez panią Ewę i panią Agatę lampkami, rozbiegli się w poszukiwaniu grobów bliskich. Inni zatrzymywali się w zadumie nad malutkimi pomnikami dzieci. Pani Ewa wskazała uczniom miejsce w oddalonej części cmentarza, gdzie pod starymi płytami spoczywali powstańcy i żołnierze. Taka lekcja historii i polskich tradycji, na zawsze zostanie w sercach młodych Polaków.
Agata Niewierska